Warszawskie Targi Książki to raj. Raj dla wszystkich moli książkowych, którzy w tym roku mieli okazję polecieć na Stadion Narodowy między 19-22 maja i zeżreć wszystko co im tylko wpadnie w oko.
Tegoroczna impreza książkowa na warszawskim stadionie, była moją pierwszą w życiu. I już wiem, że co roku będę starać się tam wracać. Dlaczego? Powodów ku radości jest co niemiara.
Po pierwsze, ceny biletów wstępu na WTK są naprawdę niskie, a w cenie tej mamy możliwość obejrzenia, dotknięcia, powąchania i w końcu kupienia książek starych, nowych, bestsellerów i białych kruków, śmiesznie tanich bądź ciut droższych, a przede wszystkim - książek o każdej możliwej tematyce.
Po drugie, liczba wystawców, krajów i autorów, które biorą udział w tym wydarzeniu jest oszałamiająca. To miejsce skupia w sobie całą śmietankę w postaci naszych ulubionych autorów i wydawnictw w zaledwie cztery dni!
Po trzecie, targi książki to znakomita okazja do uzupełnienia naszych zbiorów bibliotecznych, zdobycia unikatowych egzemplarzy lub po prostu nabycia nowych książek w licznych promocjach, ku uciesze umysłu i naszych portfeli.
Warszawskie Targi Książki odwiedziłam w czwartek, 19 maja. Ludzi było sporo, aczkolwiek nadal swobodnie mogliśmy przemieszczać się korytarzem w koronie stadionu. Najbardziej "drogocenną" częścią targów były dla mnie jednak stoiska umieszczone przed wejściem na promenadę stadionu, ponieważ to właśnie tam mogłam zapolować na podstarzałe egzemplarze z zażółconymi stronami i odpadającymi okładkami :) Z jakiegoś powodu uwielbiam stare i zniszczone książki, pomimo mojej obsesyjnej dbałości o swoje własne książki, z którymi obchodzę się czasami jak z jajkiem.
Myślę, że to dlatego, że stare książki, mają swoją duszę, zniszczenia są śladami pozostawionymi przez poprzednich czytelników i mówią o tym, ile razy sięgano po książkę, a żółte strony przypominają o dawnych czasach, kiedy to nie było e-booków i innych wynalazków, tylko słowa w swej najczystszej postaci.
Tegoroczne targi książki stały się również źródłem zaopatrzenia mojej domowej biblioteczki. Na co dzień nie kupuję nałogowo książek, nie rzucam się na kolejne promocje i wyprzedaże w księgarniach, nie stoję pierwsza w kolejce, kiedy wychodzi jakaś premiera. Powód jest bardzo prosty, a mianowicie nie kupuję książek w ciemno, bo to jedynie nastręcza mi problemów z ich późniejszym składowaniem i pozbywaniem się, jeśli dana pozycja nie przypadnie mi do gustu. Wiadomo, iż używaną książkę musisz sprzedać co najmniej za połowę jej ceny z księgarni. I nie ma znaczenia tu fakt, że moje książki i tak wyglądają, jakby były świeżo nabyte niczym ciepłe bułeczki w piekarni. Skoro książka nie jest całkowicie nowa i nie stoi księgarni - jej wartość spada. W ten sposób byłam w posiadaniu wielu "niewypałów", które tylko zbierały kurz na półce, i dzisiaj kupuję tylko te książki, do których wiem, że kiedyś wrócę. Poza tym, nie widzę konieczności gromadzenia książek i wydawania na nich pieniędzy (nawet jeśli promocje w marketach są meega kuszące), ponieważ kilka oddziałów biblioteki w moim mieście aż się prosi, żeby je tylko odwiedzić :)
Minimalistyczne podejście sprawiło, iż dzisiaj kupuję zazwyczaj książki już przeczytane i które uznałam za warte posiadania. Listę takich książek stworzyłam ponad pół roku temu i była ona dosyć krótka. Powoli odhaczałam na niej kolejne pozycje i na warszawskich targach książki lista ta, w końcu się zamknęła ;)
Także pomimo tego, iż pałam miłością do książek, nie znajdziecie u mnie ich w dużych ilościach. Mój regał wciąż ma wolne półki, czekające za zapełnienie się.
A co złapałam w czasie trwających Warszawskich Targów Książki? :)
- Jak widać na zdjęciu był to m.in. "Lot nad kukułczym gniazdem" - najbardziej udany łup targowy, właśnie taką jego wersję chciałam mieć! Starą i śmierdzącą zamiast tej nowej i błyszczącej z Jack Nicholson'em na okładce. Jest po prostu cudowna.
- "Córka Nomadów"- Waris Dirie, ponieważ czytałam i posiadam "Kwiat pustyni", i jestem bardzo ciekawa dalszej historii Waris.
- "Lśnienie" - Stephen King, bo nikt nie zapewnia takiej dawki porządnego dreszczyku przed snem jak właśnie nasz Król. Choć przyznaję, że inspiracją do przeczytania książki stał się głównie film wyreżyserowany przez równie wspaniałego Stanley'a Kubrick'a.
- "Mówiąc inaczej" - Paulina Mikuła, bo Polacy nie gęsi, iż swój język mają! Ot, co!
Warszawskie Targi Książki polecam wszystkim zainteresowanym, nie tylko zapalonym książkofilom, ponieważ każdy znajdzie tam coś dla siebie. Różnorodność w wyborze oraz liczba dostępnych książek przekroczyła moje najśmielsze wyobrażenia. Ponadto impreza ta utrzymana jest w naprawdę przyjemnej atmosferze, stoiska kuszą licznymi promocjami, pan na stoisku rozdaje krówki, a wszyscy inni wręczają ci dziesiątą zakładkę (tak na wszelki wypadek, zakładek nigdy dość).
Do następnego spotkania! ;)
Byłam, było wspaniale:) Też właśnie opublikowałam relację z Targów:) Wspaniała impreza, na którą warto wracać:) ,,Lśnienie" i ,,Lot na kukułczym gniazdem" też chętnie bym przygarnęła na swoją półkę:)
OdpowiedzUsuńOgromnie żałuję, że nie mogłam wybrać się na tegoroczne targi :( Tak patrzę na wszystkie te zdjęcia i posty i aż mnie smutek ogarnia. W przyszłym roku, choćby nie wiem co, będę tam! Swoją drogą.. "Lśnienie" to bardzo smakowita i mrożąca krew w żyłach powieść :)
OdpowiedzUsuńJustyna z livingbooksx.blogspot.com
Byłam, potwierdzam każde słowo! Chociaż niezdecydowanie przy stoiskach antykwariatów zdecydowanie nie jest korzystne - miałam na oku cztery książki, których po pięciu minutach już nie było..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!