sobota, 28 maja 2016

Slow fashion. Modowa rewolucja



















Slow Fashion. Modowa rewolucja” to książka Joanny Glogazy, autorki bloga Styledigger. Co to właściwie jest slow fashion? Sensowna koncepcja postrzegania mody czy… kolejna moda na bycie „slow”?

Nie do końca potrafię wskazać przyczyny, dla których chciałam sięgnąć po tę książkę. Dochodzę do wniosku, że to chyba zasługa jej pięknej, minimalistycznej okładki, na którą za każdym razem wpatrywałam się jak sroka w gnat. Poza tym, nawet po rozpoczęciu książki traktowałam ją bardziej jak przyjemny poradnik i nie myślałam w ogóle, że może być skierowana również do mnie.

Nie jeden Kowalski pomyśli, że to trochę próżne i typowe dla dziewczyn…zajmować się modą i jeszcze robić z tego wielkie halo. Moim zdaniem (zdaniem Joasi również) sposób ubierania się jest tak samo ważny jak pozostałe czynności wykonywane w ciągu dnia. Ale umówmy się, nie każdy zawraca tym sobie głowę – i w takiej postawie też nie widzę nic złego, byle tylko noszone przez nas ubrania były czyste, schludne i dobrze się prezentujące.

Reszta świata (czyt. większość kobiet:) staje codziennie rano przed szafą i po raz kolejny woła, że przecież „Nie mam się w co ubrać!”. A nawet jeśli kobieta ma, bo kupiła sobie ostatnią śliczną bluzkę na promocji, to przecież nie ma do niej spodni. I butów. Torebki. Szminki. Wszystkiego. Więc co wtedy robi kobieta zdesperowana? Biegnie do galerii i kompulsywnie szuka wszystkich potrzebnych jej rzeczy. Kupuje nowe ciuchy i dodatki, bo znów coś innego jest aktualnie na topie (a ona przecież musi być stylowa), wprawnym okiem wyłapuje wszystkie szyldy z napisem promocja lub wyprzedaż, kupuje cały zestaw: bluzka, spodnie, torebka, no i buty, bo szpilek w kolorze nude jeszcze nie ma. Uff, zakupy udane. Teraz tylko ubrać się w ten polyestrowy  t-shirt, spodnie z elastanu, torebkę z „ekoskóry” i postarać się nie chodzić w tych szpilkach, jak nowonarodzony cielak.
Gratuluję, właśnie uległaś szybkiej modzie. Jak tysiące z nas.

Nie zdajemy sobie na co dzień sprawy z tego, jak bardzo wielkie koncerny odzieżowe manipulują nami, abyśmy byli ich stałymi klientami. W pułapkę szybkiej mody jesteśmy łapani poprzez liczne promocje, cotygodniowe wymiany towaru sklepowego oraz ciągle zmieniające się trendy w modzie, o których warto wspomnieć, że kiedyś było ich zaledwie cztery, na każdą porę roku, a dziś – 52, czyli tyle, ile tygodni ma rok. Poza tym, większość z nas nie jest również świadomymi konsumentami, toteż nie zwracamy uwagi na to, jak dana rzecz została uszyta, z jakiego materiału czy włókna, z jakie kraju pochodzi, a przede wszystkim nie zastanawiamy się, czy jej cena jest adekwatna do jakości. Czy mam pewność, że płacąc określoną kwotę za daną rzecz, wpływam na wysokość pensji ludzi, którzy ją wykonali?

Joanna Glogaza już dawno temu wprowadziła do swojej szafy ład i porządek, a radami odnośnie tego jak to zrobić, dzieli się z nami na blogu, który prowadzi. W końcu całość swoich przemyśleń, spostrzeżeń, porad i doświadczeń spisała i umieściła w książce. Joasia podzieliła książkę na pewne działy, zaczynając od solidnego wstępu na temat tego, czym jest szybka moda i jakie niesie skutki niesie ze sobą, przechodząc następnie do uporządkowania naszych szaf, a kończąc na próbie odnalezienia własnego stylu. Znalazły się tu też mini poradniki odnośnie klasyfikacji materiałów i tkanin, kupowania w second handach, kupowania rzeczy dobrej jakości  oraz o tym, jak dbać o nasze ubrania.

To, co mi się podobało w książce Joasi, to przede wszystkim jej charakter. Nie jest to typowy poradnik modowy, z którego dowiemy się jakie ciuchy nosić przy figurze gruszki czy jabłka, albo innego owoca (hihi). Brak tu moralizatorskiego tonu, a własne opisy doświadczeń autorki sprawiają, że utożsamiamy się z nią jak z dobrą koleżanką. Joasia skupia się na aspektach związanych z modą, o których zazwyczaj nie myślimy, a nawet jeśli bezpośrednio nas dotyczą, to zagłuszamy je codziennymi sprawunkami. W efekcie tego, nasze szafy są przepełnione, a nam wciąż wydaje się, że NieMamyWcoSięUbrać, wydajemy pieniądze na rzeczy kiepskiej jakości, bo nawet nie patrzymy na ich wykonanie i skład, a wyjściu na zakupy towarzyszy tylko pośpiech i stres. Tak, można powiedzieć, że prawdopodobnie część z nas jest ofiarami mody. A gdyby tak… „zafundować sobie najlepszy luksus na jaki nas stać?”. O ile przyjemniej jest pójść na zakupy, jeśli nie jest to obowiązek i kiedy cena nabywanych przez nas rzeczy, jest wykładnikiem jakości i naszego późniejszego zadowolenia. Luksus to pojęcie względne, dlatego jak trafnie zauważa Joasia – pozwólmy sobie na kupowanie najlepszych rzeczy, na jakie nas aktualnie stać. Cechą slow fashion jest to, że zamiast pięciu szmatławych bluzek kupionych po 19,90, lepiej jest kupić jedną, wykonaną z dobrej bawełny za 99 zł, która posłuży ci na lata. Stawiajmy na jakość, nie ilość.

W obecnym świecie, w którym co trzecia dziewczyna staje się szafiarką, gdzie sklepy prześcigają się w nadążaniu za trendami, gdzie wszystko może być tanie oraz szybko i łatwo dostępne, ciężko odciąć się od szybkiej mody. Ale pomyślmy, dlaczego kobiety takie jak Coco Chanel czy Twiggy stały się światowymi ikonami stylu, a Beyonce nie? Bo taka Beyonce "podąża za trendami i zmienia wizerunek tak często, że trudno przypisać jej jakikolwiek charakterystyczny strój”.

Nie wykorzystałam wszystkich porad z książki Joasi, ponieważ zmiana „szafy” to proces długoterminowy, a także wymagający nakładów finansowych. Nie, nie wywaliłam wszystkiego z szafy, co ma poliester, bo nagle stałam się zagorzałą zwolenniczką slow fashion. Książka Joasi zmieniła natomiast sposób mojego myślenia i podejście do mody oraz przybliżyła mi pojęcie bycia świadomym konsumentem w tej dziedzinie. Nie przypominam sobie, żebym chodziła jak poparzona po galeriach handlowych w poszukiwaniu na gwałt potrzebnych mi rzeczy, ale szczerze przyznaję, że pierwsze na co zwracałam uwagę, to cena oraz to, jak w danej rzeczy wyglądam. „Świadomym konsumentem” byłam tylko tyle, że doskonale wiem, że ciuchy z sieciówek często nie są warte swojej ceny, a ich prawdziwa wartość jest wtedy, kiedy wiszą potem w lumpeksie. I jeśli ktoś ma do tego wątpliwości, to polecam obejrzeć krótki dokument, podzielony na 5 odcinków, w którym to trzech blogerów modowych z Norwegii udaje się do fabryki odzieży w Kambodży. Terapia szokowa gwarantowana.

„Slow fashion” to książką, którą polecam każdej kobiecie mającej problem z ogarnięciem własnej szafy ;) Joasia tłumaczy nam na czym polega pułapka szybkiej mody, zachęca do uporządkowania naszych ciuchów nie poprzez eliminację, ale przez to co byśmy najchętniej zatrzymały, w czym czujemy się najlepiej i kupiły jeszcze raz, gdybyśmy miały okazję. Joasia używa też konkretnych argumentów na drodze porządkowania szafy i budowania jej na nowo. Jednym z nich jest to, że nie żyjemy w czasach PRL-u, więc nie trzymajmy rzeczy "na lepsze czasy" albo to, że  jeśli kupuję rzecz za 100zł przecenioną o 50%, to nie oszczędzam 50 złotych, lecz WYDAJĘ 50 złotych.

Ja już część porządków w szafie przeprowadziłam. Czas na Ciebie, moja Droga. Życie jest zbyt krótkie, żeby żyć byle jak. Pozwól sobie na odrobinę luksusu. Najlepszego, na jaki Cię stać. 





Brak komentarzy :

Prześlij komentarz