„Widziałem miasto całe we krwi, z wieżami z kości i krwią płynącą ulicami jak woda”.
Cofnijmy się o 6 lat. Był grudniowy dzień, tuż przed Bożym Narodzeniem. Nie było lekkiego, białego puszku spadającego z nieba ani żadnych słodkich bałwanków ulepionych przed domem. Z pozoru zwykły dzień. Dla mnie okazał się jednak wyjątkowy, ponieważ moja domowa biblioteczka wzbogaciła się o „Miasto Kości”, otrzymane w prezencie. Nie miałam pojęcia, że rozpoczynam kolejną, literacką podróż, trwającą aż do dziś.