Po fenomenalnej i kultowej już serii o przygodach Harrego Pottera, J.K.Rowling postanowiła spróbować swoich sił w czymś innym niż powieści fantasy. Najpierw był to dramat obyczajowy pt. „Trafny wybór”, a następnie autorka wydała „Wołanie kukułki” ukrywając się pod pseudonimem Robert Galbraith. Tym sposobem „Wołanie kukułki” stało się początkiem detektywistycznego cyklu, w którym główną rolę gra Cormoran Strike – kiedyś żołnierz, dzisiaj – detektyw. Powieść o Cormoranie Strike’u odniosła wówczas literacki sukces, dlatego nie zdziwiliśmy się, kiedy na rynku pojawiła się jej druga część zatytułowana „Jedwabnik”. W końcu doczekaliśmy się również trzeciej książki o detektywie Strike’u, więc rychło po publikacji, niczym narkoman na głodzie wpadłam do swojego dilera, który sprzedał mi moją działkę za cztery dychy. Czy „Żniwa zła” sprawiły, że miałam niezły odlot i za jakiś czas znów wrócę po towar? :-)
Po zawodowym sukcesie odniesionym w „Wołaniu kukułki” i w „Jedwabniku”, Cormoran Strike dalej prowadzi agencję detektywistyczną wraz ze swoją współpracownicą, 26 letnią Robin. Medialny szum na temat geniuszu Strike’a, kiedy to bez pomocy policji, rozwiązał dwie duże sprawy na temat zagadkowych morderstw, zdecydowanie ucichł, a detektyw musiał znów wrócić do „szarej rzeczywistości” i zająć się na co dzień mniej ciekawymi sprawami. Tych nie brakowało, ponieważ rozgłos w gazetach i telewizji przyniósł świetną reklamę jego agencji, a przede wszystkim uznanie dla jego osoby. Stabilizacja zawodowa i względny spokój trwają dopóty pewnego dnia Robin nie otrzymuje przesyłki od kuriera na motocyklu. W kartonowej paczce Robin znajduje… uciętą, ludzką nogę.
Z dnia na dzień agencja Strike’a traci klientów, ponieważ nikt nie chce korzystać z usług kogoś, kto prawdopodobnie sam ma problemy i może być zamieszany w morderstwo dziewczyny, której nogę przysłano do biura. Strike znów bierze sprawy we własne ręce. Jego zdaniem, istnieje trzech potencjalnych podejrzanych, którzy byliby zdolni do popełnienia morderstwa, wysłania paczki z ludzką kończyną, a w końcu usiłowania wciągnięcia w to samego detektywa. Strike’e zdaje sobie sprawę, że jeśli nie rozwiąże tej zagadki, jego agencja nie będzie miała racji bytu, bo umówmy się, ludzka noga w paczce nie jest najlepszą reklamą firmy i nie świadczy o jej dobrej reputacji. Nieocenioną pomocą w śledztwie jak zwykle okazuje się być piękna, młoda, rudowłosa Robin. Od początku serii, stosunki pomiędzy Strike’m a Robin były raczej czysto zawodowe, nie byli w stosunku do siebie zbyt wylewni, aczkolwiek ich relacja była naprawdę intrygująca. W „Żniwach zła” ich przyjaźń wylewa się w końcu spoza czysto zawodowych granic, Robin i Strike nawzajem poznają swoją przeszłość. Przeszłość, o której chcieliby w dużej mierze zapomnieć i do niej nie wracać. W ten sposób powieść obfituje w wiele retrospekcji, które uważam akurat za dobre posunięcie, ponieważ możemy w końcu bardziej ukształtować sobie psychologiczny profil bohaterów.
Marzeniem Robin jest być detektywem takim jak Strike, dlatego w pracy jest osobą sumienną, pracowitą, kreatywną, nie narzeka nawet na zbyt niskie zarobki i nienormowany czas pracy. Te wszystkie cechy bardzo przydają się w prowadzeniu śledztwa, a Robin cieszy się z każdej pochwały od Strike’ i z tropów, na które samodzielnie wpadała. Nie podoba się to jej narzeczonemu- Matthew, który szydzi z jej zarobków, nie docenia jej starań, nie rozumie, że Robin robi w końcu to, co zawsze chciała robić, nawet jeśli wymaga to wielu poświęceń i wyrzeczeń.
A co z zagadkową, uciętą nogą, którą wysłano do agencji? Jak wspomniałam, podejrzenia co do popełnienia tego czynu, padają na trzech mężczyzn, z którymi Strike miał kiedyś na pieńku. W powieści pojawia się nawet narracja samego mordercy. Trudno mi powiedzieć czy gruntowne przedstawienie życiorysów ewentualnych zabójców oraz narracja jednego z nich, to dobry zabieg ze strony autora. J.K. Rowling fascynowała tym, że w Harrym Potterze potrafiła na bieżąco prowadzić wartką, wciągającą akcję, a w przyszłości umiejętnie wykorzystać każde ze wspomnianych przez nią w powieści wydarzenie, osobę, zjawisko czy rzecz. Ten talent po raz kolejny ujawniła podczas pisania „Wołania kukułki”, dlatego powieść szybko stała się popularna i polecana. Tymczasem w „Żniwach zła” ewidentnie zabrakło nam dobrze poprowadzonej intrygi, podróży czytelnika w głąb umysłu mordercy (mimo, że jest też narratorem), ponieważ przestępców mamy „podanych na tacy”, musimy tylko zgadnąć, który z nich jest TYM mordercą, którego szuka Strike.
Nie uważam się, za starą wygę, jeśli chodzi o powieści kryminalno-detektywistyczne, jednakże i tym razem, łatwa dedukcja, proste powiązanie faktów i tropów szybko naprowadziły mnie na poznanie tożsamości mordercy. W odróżnieniu do poprzednich części zabrakło tu elementu zaskoczenia w stylu: „Wooow, to naprawdę on zrobił? Ten cichy i spokojny dziadek, a nie tamten buntowniczy osiłek?”. Można powiedzieć, że autor(ka) zagubiła się nieco w plątaninie poruszanych w książce wątków, zaprzepaszczając nieco potencjał, który w niej drzemie. W pewnym momencie miałam problem ze zrozumieniem na czym tak naprawdę autor(ka) chciała się skupić: czy na trudnej przeszłości Strike’a oraz skutkach poznawania nieodpowiednich wtedy ludzi, czy na mrzonkach Robin o byciu detektywem, a może na przygotowaniach ślubnych Robin i Matthew? Finalnie, od wątku śledczego już bardziej interesował mnie wątek relacji pomiędzy Strike’m i Robin oraz to, w jakim kierunku potoczy się ich dalsza współpraca. Ale… to przecież miała być powieść detektywistyczna, a nie romans, prawda?
Mimo wszystko powieści nie można całkowicie skreślić. Odwołanie się do dzieciństwa oraz dorastania Strike’a oraz Robin pozwala nam nie tylko bliżej ich poznać, ale też zwrócić uwagę na kolejne, niełatwe tematy, którymi są przemoc, gwałt, pedofilia, molestowanie seksualne. Jednak czy aby na pewno nasza uwaga powinna była być zwrócona w tę stronę? Od kryminałów z podobnymi tematami uginają się półki w księgarniach i bibliotekach, a o tę jedną bądź kolejną perełkę, którą zapamiętamy na dłużej – jest już trudniej.
Być może sama jestem sobie winna. Niecierpliwe wyczekiwanie na publikację książki przyniosły odwrotne do zamierzonych efekty. Nie pamiętam jak weszłam w posiadanie „Wołania kukułki”, ale pamiętam jak mnie ta książka wtedy oczarowała, bo choć nie była skomplikowana w fabule, to jednak doskonale, krok po kroczku poprowadzona. W „Żniwach zła” autor(ka) próbowała pomieścić wszystkie pomysły jakie miała na tę powieść i w rezultacie powstał z tego istny galimatias. Cormoran Strike irytował mnie swoim niezdecydowaniem w stosunkach z Robin. Detektyw raz ją chwalił, a raz ganił, jednego dnia jego myśli i uczucia ewidentnie kierowały się w stronę Robin, następnego udawał, że tak naprawdę to cieszy się, że Robin jest ‘zobowiązana’ i niedługo wychodzi za mąż za Matthew.
Ponadto, sprawa złapania mordercy, czyli z racji charakteru powieści – najważniejsza rzecz, została przykryta przez grubą warstwę niepotrzebnych treści i wydarzeń.
Rozwiązanie zagadki nie było frapującą, krętą, ale przemyślaną drogą, lecz o l ś n i e n i e m, jakiego doznał detektyw: „ Podobnie jak stalowy szkielet budynku odsłaniany w pożarze, Strike ujrzał w tym przebłysku olśnienia zamysł mordercy, dostrzegając w nim poważne błędy, które wcześniej przeoczył – które wszyscy przeoczyli – a teraz wreszcie mogły pogrążyć przestępcę i udaremnić jego makabryczny plan”.
Będą następne części, tego możemy się spodziewać, ale dziś zastanawiam się, czy warto zostawiać dla nich miejsce w regale. Tego kwiatu, jest pół światu, przecież.
Ps. BBC wykupiło prawa do ekranizacji cyklu przygód o Cormoranie Strike’u, na których podstawie ma powstać serial. Jednak serialu na razie nie widu, ni słychu.
Ulubiony cytat: „Miał wrażenie, że jego zdolność kochania została stępiona, zakończenia nerwowe uszkodzone”.
Do następnego czytania! :)
Nie wiem dlaczego, ale czuje, że mnie by aż tak bardzo nie zawiodła. :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/
Tak całkiem to mnie nie zawiodła :), ale w porównaniu do poziomu 1 i 2 części - trochę tak :(
Usuń