Lekcje Madame Chic to „opowieść o tym, jak z szarej myszki stałam się ikoną stylu”. Autorka książki - Jennifer Scott, urodziła się w słonecznej Kalifornii, ale na sześć miesięcy opuszcza Amerykę i wyjeżdża do Francji. Co ją tam spotkało i dlaczego pobyt ten sprawił, że jej podejście do życia zmieniło się diametralnie?
Jennifer wychowała się w dobie „wszechobecnego luzu i chipsów”, była typową, amerykańską nastolatką. Jej życie kręciło się zapewne wokół imprez, zakupów, spotkań z przyjaciółmi oraz innych, mało ‘poważnych’ rzeczy. Nie ma w tym absolutnie nic dziwnego i złego, ponieważ w Polsce, jak i na całym świecie, życie nastolatków jest w pewnym stopniu podobne. Stan codziennej beztroski przerywa jednak wyjazd do Francji. Jennifer wyjeżdża do Paryża, w ramach wymiany studenckiej, gdzie ma zamieszkać z tradycyjną, francuską rodziną, a w międzyczasie uczęszczać na zajęcia w college’u.
Już na samym początku pobytu w domu państwa Chic, do którego trafiła autorka, przydarza się jej wpadka. Wpadka głodowa. Otóż, głód potrafi nas dopaść w najmniej oczekiwanym momencie. A wtedy co? Wycieczka do lodówki i załatwione! Brzusio pełny i zadowolony. Ale co jeśli przebywa się u kogoś w gościnnie i czy to wypada tak po prostu zakraść się do kuchni i poszukać czegoś do jedzenia? Bez ryzyka nie ma zabawy! Jennifer czai się w ciemnym korytarzu prowadzącym do kuchni, wtem Madame Chic (Pani domu) wyłania się zza rogu i pyta czy czegoś jej nie potrzeba. I cały misterny plan… Jennifer bardzo szybko przekonuje się, że…
Podjadanie nie jest chic
Familia Chic – jak mówi o nich autorka – nie zna takiego terminu jak podjadanie. Wszystkie posiłki, to znaczy śniadanie, obiad i kolacja są jadane codziennie o stałych porach. Ponadto, przy stole zasiadają wtedy wszyscy członkowie rodziny, jedzą oni w swoim najlepszym zestawie porcelany i popijają porto z kryształowych kieliszków. W tle nie gra radio czy telewizor, nikt nie odchodzi od stołu, żeby coś sprawdzić, załatwić czy zadzwonić do kogoś. Posiłek jest newralgiczną częścią dnia, czasem, który rodzina spędza razem, a ciepła atmosfera sprzyja prowadzeniu rozmów o sztuce, filozofii, książkach i muzyce.
Już na samym początku pobytu w domu państwa Chic, do którego trafiła autorka, przydarza się jej wpadka. Wpadka głodowa. Otóż, głód potrafi nas dopaść w najmniej oczekiwanym momencie. A wtedy co? Wycieczka do lodówki i załatwione! Brzusio pełny i zadowolony. Ale co jeśli przebywa się u kogoś w gościnnie i czy to wypada tak po prostu zakraść się do kuchni i poszukać czegoś do jedzenia? Bez ryzyka nie ma zabawy! Jennifer czai się w ciemnym korytarzu prowadzącym do kuchni, wtem Madame Chic (Pani domu) wyłania się zza rogu i pyta czy czegoś jej nie potrzeba. I cały misterny plan… Jennifer bardzo szybko przekonuje się, że…
Podjadanie nie jest chic
Familia Chic – jak mówi o nich autorka – nie zna takiego terminu jak podjadanie. Wszystkie posiłki, to znaczy śniadanie, obiad i kolacja są jadane codziennie o stałych porach. Ponadto, przy stole zasiadają wtedy wszyscy członkowie rodziny, jedzą oni w swoim najlepszym zestawie porcelany i popijają porto z kryształowych kieliszków. W tle nie gra radio czy telewizor, nikt nie odchodzi od stołu, żeby coś sprawdzić, załatwić czy zadzwonić do kogoś. Posiłek jest newralgiczną częścią dnia, czasem, który rodzina spędza razem, a ciepła atmosfera sprzyja prowadzeniu rozmów o sztuce, filozofii, książkach i muzyce.
Tak, tak! W tej tradycyjnej, francuskiej rodzinie nie dyskutuje się na przyziemne tematy, nie obmawia sąsiadów i nie narzeka na wszystko to, co nas irytuje. W salonie telewizor nie stoi w centralnej części, tylko gramofon z płytami z muzyką klasyczną, a fotele ustawione są tak, żeby można było z każdym porozmawiać. Madame Chic prędzej spytałby ciebie jaką książkę ostatnio czytałeś niż to czym się zajmujesz w życiu.
Podobnych form i przyzwyczajeń w mieszkaniu państwa Chic jest bardzo wiele. Jennifer niejednokrotnie musiała zmierzyć się z barierą kulturową i dopiero po jej przekroczeniu, po całkowitym zanurzeniu się we francuskich obyczajach mogła zrozumieć, że bycie eleganckim na co dzień to nie żadna sztuczna poza, którą przyjmuje famila Chic, lecz jej naturalny styl życia. Styl życia, który z jednej strony osobiście podziwiam, z drugiej zaś - nie jestem w stanie do końca zrozumieć i nie utożsamiam się z nim.
Jennifer Scott podzieliła książkę na trzy zasadnicze części. Pierwsza część dotyczy diety i aktywności fizycznej. Autorka pisze o tym, jak ważna w naszym życiu jest aktywność fizyczna, że podjadanie nie służy naszej diecie, że można pozwolić sobie jeść ulubione potrawy, ale jednocześnie zachować przy tym zdrowy rozsądek. Jak najbardziej podzielam zdanie Jennifer, która przyzwyczajona do tego, że jedzenie jest zawsze i wszędzie ogólnodostępne - nie zwracała uwagi na to co je, jak je i przede wszystkim – ile je. Postępując w ten sposób, nie ma co się dziwić, że na świecie odsetek ludzi z nadwagą oraz otyłych utrzymuje tendencje wzrostowe. Jemy byle jak i byle co. A aktywność fizyczna sprowadza się do wyjścia do sklepu po paczkę chipsów i coli. Oczywiście nie wszyscy, bo są też tacy, którzy dbają o swoją formę, kondycję fizyczną i przykładają wagę do jedzenia. Należy jednak pamiętać, że nasz organizm nie jest śmietnikiem, nie możemy wrzucić tam wszystkiego, a potem dziwić się, że nasze ciało nie wygląda zbyt dobrze. Kondycja naszego ciała jest odzwierciedleniem stylu życia, który prowadzimy, nie bez powodu mówi się „jesteś tym, co jesz”. Uważam, że u kobiet, jak i u mężczyzn zdrowe i zadbane ciało to coś seksownego, szczególnie kiedy jesteśmy młodzi. Tak, tak, teraz ktoś pomyśli, że przecież „wygląd nie jest najważniejszy, liczy się charakter”. Jednak nie ma co się oszukiwać, że choćby w najmniejszym stopniu nie zwraca się uwagi na czyjś wygląd, kiedy kogoś poznajemy lub chcemy… bliżej poznać ;). Francuzi nie ulegają jedzeniowym pokusom i dzięki temu nie muszą martwić się czy stare ubrania będą na nich pasować. Choć familia Chic nie wykupowała karnetów na siłownię, to aktywność fizyczną wcielali w każdy inny, możliwy sposób. A to spacer po codzienne zakupy, zamiast jazdy samochodem, a to schody, zamiast windy i tym podobne zdrowe zamienniki.
Druga część książki poświęcona jest stylowi i urodzie. Jennifer również przytacza tu zabawne wydarzenia ze swojej adaptacji do nowych warunków: „Madame Chic zasugerowała, że pewnie potrzebuję trochę czasu dla siebie przed kolacją, i zaproponowała, że pokaże mi mój pokój (…) Rzeczywiście okazał się prześliczny (…) biuro idealnie dopasowane do moich studenckich potrzeb, a także maleńka wolno stojąca szafa na ubrania. Chwila moment. Maleńka wolno stojąca szafa?! Czy to tutaj mam trzymać wszystkie swoje ubrania przez najbliższe pół roku?”.
Tak oto dwie walizki wypełnione ciuchami nastolatki zostały skonfrontowane z małą szafą, w której Jennifer miała pomieścić swoje rzeczy. W ten sposób nauczyła się, że wcale a wcale nie potrzebuje tej całej góry ubrań, lecz wystarczy jedynie 10 sztuk, za to dobrej jakości. Praktykując tę zasadę nie mamy problemu z codziennymi dylematami ‘w co się ubrać’ ani nie odkładamy ubrań ‘na specjalną okazję’.
Podobnych form i przyzwyczajeń w mieszkaniu państwa Chic jest bardzo wiele. Jennifer niejednokrotnie musiała zmierzyć się z barierą kulturową i dopiero po jej przekroczeniu, po całkowitym zanurzeniu się we francuskich obyczajach mogła zrozumieć, że bycie eleganckim na co dzień to nie żadna sztuczna poza, którą przyjmuje famila Chic, lecz jej naturalny styl życia. Styl życia, który z jednej strony osobiście podziwiam, z drugiej zaś - nie jestem w stanie do końca zrozumieć i nie utożsamiam się z nim.
Jennifer Scott podzieliła książkę na trzy zasadnicze części. Pierwsza część dotyczy diety i aktywności fizycznej. Autorka pisze o tym, jak ważna w naszym życiu jest aktywność fizyczna, że podjadanie nie służy naszej diecie, że można pozwolić sobie jeść ulubione potrawy, ale jednocześnie zachować przy tym zdrowy rozsądek. Jak najbardziej podzielam zdanie Jennifer, która przyzwyczajona do tego, że jedzenie jest zawsze i wszędzie ogólnodostępne - nie zwracała uwagi na to co je, jak je i przede wszystkim – ile je. Postępując w ten sposób, nie ma co się dziwić, że na świecie odsetek ludzi z nadwagą oraz otyłych utrzymuje tendencje wzrostowe. Jemy byle jak i byle co. A aktywność fizyczna sprowadza się do wyjścia do sklepu po paczkę chipsów i coli. Oczywiście nie wszyscy, bo są też tacy, którzy dbają o swoją formę, kondycję fizyczną i przykładają wagę do jedzenia. Należy jednak pamiętać, że nasz organizm nie jest śmietnikiem, nie możemy wrzucić tam wszystkiego, a potem dziwić się, że nasze ciało nie wygląda zbyt dobrze. Kondycja naszego ciała jest odzwierciedleniem stylu życia, który prowadzimy, nie bez powodu mówi się „jesteś tym, co jesz”. Uważam, że u kobiet, jak i u mężczyzn zdrowe i zadbane ciało to coś seksownego, szczególnie kiedy jesteśmy młodzi. Tak, tak, teraz ktoś pomyśli, że przecież „wygląd nie jest najważniejszy, liczy się charakter”. Jednak nie ma co się oszukiwać, że choćby w najmniejszym stopniu nie zwraca się uwagi na czyjś wygląd, kiedy kogoś poznajemy lub chcemy… bliżej poznać ;). Francuzi nie ulegają jedzeniowym pokusom i dzięki temu nie muszą martwić się czy stare ubrania będą na nich pasować. Choć familia Chic nie wykupowała karnetów na siłownię, to aktywność fizyczną wcielali w każdy inny, możliwy sposób. A to spacer po codzienne zakupy, zamiast jazdy samochodem, a to schody, zamiast windy i tym podobne zdrowe zamienniki.
Druga część książki poświęcona jest stylowi i urodzie. Jennifer również przytacza tu zabawne wydarzenia ze swojej adaptacji do nowych warunków: „Madame Chic zasugerowała, że pewnie potrzebuję trochę czasu dla siebie przed kolacją, i zaproponowała, że pokaże mi mój pokój (…) Rzeczywiście okazał się prześliczny (…) biuro idealnie dopasowane do moich studenckich potrzeb, a także maleńka wolno stojąca szafa na ubrania. Chwila moment. Maleńka wolno stojąca szafa?! Czy to tutaj mam trzymać wszystkie swoje ubrania przez najbliższe pół roku?”.
Tak oto dwie walizki wypełnione ciuchami nastolatki zostały skonfrontowane z małą szafą, w której Jennifer miała pomieścić swoje rzeczy. W ten sposób nauczyła się, że wcale a wcale nie potrzebuje tej całej góry ubrań, lecz wystarczy jedynie 10 sztuk, za to dobrej jakości. Praktykując tę zasadę nie mamy problemu z codziennymi dylematami ‘w co się ubrać’ ani nie odkładamy ubrań ‘na specjalną okazję’.
Dalej Jennifer skupia się na tym, jak ważna jest dbałość o cerę oraz rozwijanie w sobie kobiecości, to znaczy, że na przykład wybór perfum jak i odpowiednia postawa ciała wpływają na nasze samopoczucie i decydują o tym, jak odbierają nas inni. Uważam, że ta część jest również jak najbardziej praktyczna, aczkolwiek dla mnie nieco trywialna.
Trzecia i ostatnia część powieści nosi tytuł „Jak żyć z klasą”. Autorka wspomina o tym, że należy zawsze używać swoich najlepszych rzeczy i nie odkładać ich użytkowania na bliżej nieokreśloną przyszłość. Tu również popieram zdanie Jennifer, no bo przecież chyba po to kupiłam sobie tę piękną, białą filiżankę, żeby móc codziennie cieszyć się chwilą, kiedy piję z niej kawę, a nie tylko w niedzielę i w święta? Każdy dzień jest na swój sposób wyjątkowy i powinniśmy odnajdywać przyjemność właśnie w tych małych rzeczach i chwilach, zamiast czekać na specjalne okazje, które nigdy nie nadejdą.
To, co jeszcze wzbudziło mój podziw w domu państwa Chic to naturalne nieuleganie konsumpcjonizmowi. O motyla noga! Ileż to codziennie potrafimy wydać pieniędzy na rzeczy, które wcale nie są nam niezbędne do życia! Kolejne bibeloty zbierające kurz, następny telefon (bo wyszedł nowy model-muszę go mieć), czwarty szampon do włosów i dziesiąta torebka, bo czerwonej jeszcze nie mam. Myślę, że w pewnym stopniu i ja ulegam czasem zakupowemu szałowi, ale raczej rzadko. Nawet książek nie kupuję jak popadnie, tylko te, do których wiem, że jeszcze nie raz wrócę i dlatego chcę je mieć. Wyznaję minimalizm ;)
Trzecia i ostatnia część powieści nosi tytuł „Jak żyć z klasą”. Autorka wspomina o tym, że należy zawsze używać swoich najlepszych rzeczy i nie odkładać ich użytkowania na bliżej nieokreśloną przyszłość. Tu również popieram zdanie Jennifer, no bo przecież chyba po to kupiłam sobie tę piękną, białą filiżankę, żeby móc codziennie cieszyć się chwilą, kiedy piję z niej kawę, a nie tylko w niedzielę i w święta? Każdy dzień jest na swój sposób wyjątkowy i powinniśmy odnajdywać przyjemność właśnie w tych małych rzeczach i chwilach, zamiast czekać na specjalne okazje, które nigdy nie nadejdą.
To, co jeszcze wzbudziło mój podziw w domu państwa Chic to naturalne nieuleganie konsumpcjonizmowi. O motyla noga! Ileż to codziennie potrafimy wydać pieniędzy na rzeczy, które wcale nie są nam niezbędne do życia! Kolejne bibeloty zbierające kurz, następny telefon (bo wyszedł nowy model-muszę go mieć), czwarty szampon do włosów i dziesiąta torebka, bo czerwonej jeszcze nie mam. Myślę, że w pewnym stopniu i ja ulegam czasem zakupowemu szałowi, ale raczej rzadko. Nawet książek nie kupuję jak popadnie, tylko te, do których wiem, że jeszcze nie raz wrócę i dlatego chcę je mieć. Wyznaję minimalizm ;)
Familia Chic wydaje pieniądze przede wszystkim na wysokiej jakości jedzenie oraz na wyborne wina, którymi uwielbiają delektować się w czasie posiłków. Oni żyją ZA pieniądze, a nie DLA pieniędzy, u nas natomiast najczęściej i najgłośniej wypowiadają te zdanie ci, którzy pieniędzy mają pod dostatkiem, taki śmieszny absurd i zarazem porównanie.
Wśród tych wszystkich bardzo formalnych zwyczajów, do których musiała przywyknąć młoda Amerykanka są też takie, których nie potrafię zrozumieć, bo ich nigdy nie praktykowałam. Ponadto nie uważam, iż wcielanie w życie tych mniej eleganckich zwyczajów jest „nie na miejscu”. Trzeba być damą z krwi i kości, żeby zawsze i wszędzie być chic. Ja natomiast, jako, że wychowywałam się również na ‘luzackich zasadach’ nie myślę, żeby było coś niestosownego w chodzeniu po domu w dziurawej pidżamie, wyjściu do spożywczaka w dresach i bez makijażu albo jedzeniu kanapki w drodze do szkoły/pracy, bo nie starczyło mi rano czasu na śniadanie. Jennifer nie miała innego wyboru, została rzucona na głęboką wodę i musiała się dostosować się do warunków, w których przyszło jej mieszkać. Kiedy wróciła do Stanów nadal kultywowała wiele zachowań wyniesionych z Paryża, ale sama też przyznaje, że nie zawsze jej się to udaje.
Lekcje Madame Chic, to momentami nieco przesadzony poradnik o tym jak żyć elegancko i z pasją. Po każdym rozdziale znajdziemy listę najważniejszych przykazań, z których jedne uznamy za naprawdę pożyteczne, inne zaś – za nazbyt formalne i niepraktyczne w starciu z polską kulturą.
Wśród tych wszystkich bardzo formalnych zwyczajów, do których musiała przywyknąć młoda Amerykanka są też takie, których nie potrafię zrozumieć, bo ich nigdy nie praktykowałam. Ponadto nie uważam, iż wcielanie w życie tych mniej eleganckich zwyczajów jest „nie na miejscu”. Trzeba być damą z krwi i kości, żeby zawsze i wszędzie być chic. Ja natomiast, jako, że wychowywałam się również na ‘luzackich zasadach’ nie myślę, żeby było coś niestosownego w chodzeniu po domu w dziurawej pidżamie, wyjściu do spożywczaka w dresach i bez makijażu albo jedzeniu kanapki w drodze do szkoły/pracy, bo nie starczyło mi rano czasu na śniadanie. Jennifer nie miała innego wyboru, została rzucona na głęboką wodę i musiała się dostosować się do warunków, w których przyszło jej mieszkać. Kiedy wróciła do Stanów nadal kultywowała wiele zachowań wyniesionych z Paryża, ale sama też przyznaje, że nie zawsze jej się to udaje.
Lekcje Madame Chic, to momentami nieco przesadzony poradnik o tym jak żyć elegancko i z pasją. Po każdym rozdziale znajdziemy listę najważniejszych przykazań, z których jedne uznamy za naprawdę pożyteczne, inne zaś – za nazbyt formalne i niepraktyczne w starciu z polską kulturą.
Przesłanie powieści autorka podsumowuje jednak najtrafniej:
„Musisz się zastanowić, co dbałość o zachowanie form i eleganckie życie znaczą dla ciebie. Nie sugeruję, żebyśmy wszyscy przestali nosić dżinsy, oglądać telewizję i słuchać hip-hopu. Bynajmniej! Proponuję natomiast, żebyśmy przeanalizowali te aspekty naszego życia, którym przydałoby się trochę więcej klasy. Poprzez prowadzenie tego, co często uważa się za „formalne” czy „uroczyste”, do naszego życia, możemy to wzbogacić i przekazać wiele dobrych zwyczajów naszym dzieciom i wszystkim, z którymi mamy styczność”.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz