Co prawda minął już tydzień, ale „nigdy nie jest za późno na zrobienie czegoś produktywnego”. To cytat z książki Joanny Glogazy „Slow life”. Jedno ze spotkań autorskich zorganizowanych w związku z publikacją książki, odbyło się 8 czerwca w warszawskich Złotych Tarasach, w księgarni autorskiej.
Do księgarni Joasia wpadła trochę
jak torpeda, z lekka oburzając się na niedostateczną ilość miejsca. To prawda,
księgarnia nie była zbyt duża, a liczba krzeseł nie wystarczająca. Jako że
byłam jedną z pierwszych osób, zajęłam krzesło w pierwszym rzędzie (ach, ach) i
cierpliwie czekałam na rozwój wydarzeń. Księgarnia szybko wypełniła się ludźmi,
więc kiedy wybiła godz. 19, Joasia Glogaza zasiadła na kanapie razem z hmm… Panią
z Radia Zet (niestety, nie pamiętam jej nazwiska;) i spotkanie rozpoczęło się.
Było milutko, trochę jak na
posiadówie z koleżankami, ale było też kilku męskich rodzynków. Pani prowadząca
była naprawdę przygotowana do tej rozmowy, zadawała pytania Asi nie tylko
odnośnie książki, ale przechwyciła również kilka pytań odnośnie jej życia
prywatnego. Gdybym nie oglądała wcześniej nagrań telewizyjnych z
udziałem Glogazy, to bym pewnie pomyślała, że była strasznie zestresowana tą
rozmową, jednak to nie wina stresu, ale… taka już natura Joanny, i właśnie taką
ją poznałyśmy i polubiłyśmy. Tak jak w czyjąś naturę wpisane jest notoryczne
gubienie kluczy od domu, tak dla Joanny normalne jest mówienie z prędkością
światła i gubienie wątku 5 razy w jednym pytaniu, ale jej szeroki uśmiech i
wesołe spojrzenie są i tak najważniejsze.
Rozmowa z Joanną Glogazą na temat
jej książki trwała dosyć długo, ale bez przesady. Po rozmowie nastąpiły
standardowe „pytania publiczności” ;) Joanna starała się na nie wszystkie
odpowiedzieć jak najlepiej mogła, trochę jak zwykle gubiąc się i odbiegając od
tematu, ale ogólny sens wypowiedzi został zachowany :-) Dopełnieniem spotkania
była oczywiście chwila na autografy i krótkie rozmowy z autorką. Ja sama
ustawiłam się w ogonku fanów Joasi i cierpliwie czekałam na swoją kolej z
pakietem jej książek w ręku. Podziękowałam za kawał dobrej roboty, jaką
odwaliła przy napisaniu tej książki, poprosiłam również o autograf – patrząc na
niego zawsze będę pamiętać, że ktoś we mnie mocno wierzy.
Joannie zawdzięczam dziś dużo, cieszy mnie chwila, w której sięgnęłam po jej pierwszą książkę „Slow fashion”, natomiast druga – „Slow life” pozwoliła mi nie zwariować w momencie kiedy naprawdę miałam już dość i jedyne o czym marzyłam to tydzień na Hawajach. W sumie to nadal marzę, ale zaczęłam odnajdywać równowagę pomiędzy pracą i odpoczynkiem oraz szukać radości w codziennych chwilach i drobnych przyjemnościach.
Musiałam się niemalże
powstrzymywać, żeby książki „Slow life” nie przeczytać jednym tchem. Przerwy
stanowiły tylko zapiski na „zadania”, które musiałam wypełnić. Po skończeniu
książki zaczęłam ją znów czytać. Chłonę każde słowo, robię notatki ze
szczególnie inspirującymi cytatami, które pomagają mi być wytrwałą i się nie
poddawać, wprowadzam też małe zmiany do życia i staram się nim cieszyć, takim jakie
mam, a nie takim, jakie istnieje w moich wyobrażeniach. Jest pięknie.
A co do spotkania, to jak to
powiedział M.: „każda kobitka wychodziła z księgarni uśmiechnięta i zadowolona”.
To mówi samo za siebie ;)
Serdecznie Was namawiam do
przeczytania książki Joanny Glogazy, bo każdy krok podjęty w stronę poprawy
jakości naszego życia, to najlepsze, co możemy zrobić dla siebie i dla innych.
„Tak naprawdę nigdy nie jest za późno by zrobić coś produktywnego,
pomocnego, pełnego miłości albo inspirującego, dla siebie, dla innych”
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz