czwartek, 16 czerwca 2016

Spotkanie autorskie z Joanną Glogazą





















Co prawda minął już tydzień, ale „nigdy nie jest za późno na zrobienie czegoś produktywnego”. To cytat z książki Joanny Glogazy „Slow life”. Jedno ze spotkań autorskich zorganizowanych w związku z publikacją książki, odbyło się 8 czerwca w warszawskich Złotych Tarasach, w księgarni autorskiej.
Więc dzisiaj znów o Glogazie, tak jakbym nie pisała o niej TU i TU J

Do księgarni Joasia wpadła trochę jak torpeda, z lekka oburzając się na niedostateczną ilość miejsca. To prawda, księgarnia nie była zbyt duża, a liczba krzeseł nie wystarczająca. Jako że byłam jedną z pierwszych osób, zajęłam krzesło w pierwszym rzędzie (ach, ach) i cierpliwie czekałam na rozwój wydarzeń. Księgarnia szybko wypełniła się ludźmi, więc kiedy wybiła godz. 19, Joasia Glogaza zasiadła na kanapie razem z hmm… Panią z Radia Zet (niestety, nie pamiętam jej nazwiska;) i spotkanie rozpoczęło się.

Było milutko, trochę jak na posiadówie z koleżankami, ale było też kilku męskich rodzynków. Pani prowadząca była naprawdę przygotowana do tej rozmowy, zadawała pytania Asi nie tylko odnośnie książki, ale przechwyciła również kilka pytań odnośnie jej życia prywatnego. Gdybym nie oglądała wcześniej nagrań telewizyjnych z udziałem Glogazy, to bym pewnie pomyślała, że była strasznie zestresowana tą rozmową, jednak to nie wina stresu, ale… taka już natura Joanny, i właśnie taką ją poznałyśmy i polubiłyśmy. Tak jak w czyjąś naturę wpisane jest notoryczne gubienie kluczy od domu, tak dla Joanny normalne jest mówienie z prędkością światła i gubienie wątku 5 razy w jednym pytaniu, ale jej szeroki uśmiech i wesołe spojrzenie są i tak najważniejsze.

Rozmowa z Joanną Glogazą na temat jej książki trwała dosyć długo, ale bez przesady. Po rozmowie nastąpiły standardowe „pytania publiczności” ;) Joanna starała się na nie wszystkie odpowiedzieć jak najlepiej mogła, trochę jak zwykle gubiąc się i odbiegając od tematu, ale ogólny sens wypowiedzi został zachowany :-) Dopełnieniem spotkania była oczywiście chwila na autografy i krótkie rozmowy z autorką. Ja sama ustawiłam się w ogonku fanów Joasi i cierpliwie czekałam na swoją kolej z pakietem jej książek w ręku. Podziękowałam za kawał dobrej roboty, jaką odwaliła przy napisaniu tej książki, poprosiłam również o autograf – patrząc na niego zawsze będę pamiętać, że ktoś we mnie mocno wierzy.



Joannie zawdzięczam dziś dużo, cieszy mnie chwila, w której sięgnęłam po jej pierwszą książkę „Slow fashion”, natomiast druga – „Slow life” pozwoliła mi nie zwariować w momencie kiedy naprawdę miałam już dość i jedyne o czym marzyłam to tydzień na Hawajach. W sumie to nadal marzę, ale zaczęłam odnajdywać równowagę pomiędzy pracą i odpoczynkiem oraz szukać radości w codziennych chwilach i drobnych przyjemnościach.

Musiałam się niemalże powstrzymywać, żeby książki „Slow life” nie przeczytać jednym tchem. Przerwy stanowiły tylko zapiski na „zadania”, które musiałam wypełnić. Po skończeniu książki zaczęłam ją znów czytać. Chłonę każde słowo, robię notatki ze szczególnie inspirującymi cytatami, które pomagają mi być wytrwałą i się nie poddawać, wprowadzam też małe zmiany do życia i staram się nim cieszyć, takim jakie mam, a nie takim, jakie istnieje w moich wyobrażeniach. Jest pięknie.

A co do spotkania, to jak to powiedział M.: „każda kobitka wychodziła z księgarni uśmiechnięta i zadowolona”. To mówi samo za siebie ;)

Serdecznie Was namawiam do przeczytania książki Joanny Glogazy, bo każdy krok podjęty w stronę poprawy jakości naszego życia, to najlepsze, co możemy zrobić dla siebie i dla innych.



„Tak naprawdę nigdy nie jest za późno by zrobić coś produktywnego, pomocnego, pełnego miłości albo inspirującego, dla siebie, dla innych”









Brak komentarzy :

Prześlij komentarz