czwartek, 19 listopada 2015

Granica ludzkiej tolerancji

















Wniesienie XIII poprawki do konstytucji Stanów Zjednoczonych przez Abrahama Lincolna, znoszącej tym samym w kraju niewolnictwo, nie wyznaczyło faktycznego kresu prześladowań i uprzedzeń w stosunku do czarnoskórej ludności. Aż do lat 60. ubiegłego wieku rasizm i dyskryminacja były akceptowane społecznie. Dziełem traktującym o tym problemie jest właśnie „Zabić drozda”, autorstwa Harper Lee. Powstało także kilka filmów o tej tematyce. Historię czarnoskórego niewolnika poruszył między innymi Quentin Tarantino w „Django”; mamy również dzieje kilku czarnych kobiet, które jako tytułowe „Służące” prowadzą domy bogatych paniusi, znamy też opowieść o  Kamerdynerze Białego Domu, który na przestrzeni trzech dekad służył ośmiu prezydentom.
Ale czy słowa zapisane na kartach książki Harper Lee niosły wystarczająco moralizujący przekaz o problemie, jakim był niegdyś w Ameryce wszech panujący rasizm? Gdzie w tym wszystkim istnieje granica ludzkiej tolerancji?

To były lata trzydzieste XX wieku. W niewielkim miasteczku Maycomb na południu USA, w stanie Alabama, mieszka Atticus Finch oraz jego dzieci: Jem i Jean.

Jem jest starszym bratem dla Jean, zwanej dalej Skautem. Są kochającym się rodzeństwem, choć czasem żyją jak ten pies z kotem. Mimo wszystko to zadziwiające, jak silna jest więź pomiędzy nimi. Rodzeństwo spędza ze sobą mnóstwo czasu, szczególnie w lecie, kiedy to cały arsenał dziecięcych zabaw dostępny jest na podwórku. W okresie wakacyjnym swoje psoty dzielą razem z Dillem, chłopakiem, który przyjeżdża co roku do domu ciotki mieszkającej obok rodziny Finchów. Dzieciaki piją hektolitry lemoniady, przygotowywanej przez ich czarnoskórą gosposię, bawią się w nadrzewnym domku oraz wymyślają coraz to nowsze sposoby na wywabienie Boo Radley’a z jego domu.

Boo Radley to człowiek, o którym krążą dość ponure legendy. Mówi się, że rodzina Radleyów zawsze była dziwna, a „okiennice i drzwi ich domu były w niedziele zamknięte – to kolejne odstępstwo od obyczajów panujących w naszym mieście, bo zamknięte drzwi oznaczać mogły jedynie chorobę lub fatalną pogodę”. Od wielu, wielu lat Boo Radley nie opuszcza swojego mieszkania, chyba że w celach koniecznych i to jedynie po zmroku. Więc dzieciaki, jak to dzieciaki, wyobrażają sobie, że Boo jest najpewniej duchem, a nawet jeśli jest człowiekiem – to wygląda jak przerażający cień.

Wraz z początkiem września pojawia się przykry obowiązek chodzenia do szkoły. Jest to szczególnie nieprzyjemne doświadczenie dla naszego Skauta. Otóż wiadome jest, że w tamtych czasach znajomość alfabetu oraz umiejętność czytania i pisania nie była często spotykana. Dzieci Atticusa tę zdolność - można powiedzieć – nabyły naturalnie. Spytać się Skauta, czy lubi czytać, to jak spytać się czy lubi oddychać. „Nigdy z rozmysłem nie uczyłam się czytać, a jednak potajemnie zgłębiałam świat codziennych gazet”. Natomiast nowe metody nauczania w szkole Jem’a i Skauta absolutnie zabraniają nauki czytania (o zgrozo!). Z tym faktem Skaut, jako wprawna czytelniczka, nie potrafi się pogodzić. Nie chce chodzić do szkoły, bo nauczycielka kazała przestać jej czytać !
I wiecie co? Ona ma rację. Też bym nie chodziła!

W powieści „Zabić drozda” Skaut jest postacią nader interesującą, najbardziej barwną. Jest tylko małą dziewczynką, ale jakże inteligentną. Autorytetami są dla niej zarówno brat jak i ojciec. Jest im posłuszna i nawet jeśli jej to nie wychodzi, to przynajmniej się stara. Czasami jest naiwna, głównie przez swą dziecięcą ufność. Potrafi być też bardzo impulsywna. Kiedy w grę wchodzi obrażenie jej dumy bądź któregoś z członków rodziny – rzuca się na takiego delikwenta z pięściami. Nie chodzi w sukienkach i pantofelkach, wciąga za to bryczesy i biega z chłopakami. W niczym nie przypomina damy, które zamieszkują w hrabstwie Maycomb. Skaut potrafi myśleć w sposób czasem tak dojrzały, że zapominamy o tym, że jest tylko dzieckiem. I choć niekiedy nie rozumie, co się wokół niej dzieje, to potrafi obserwować i wyciągać wnioski lepiej niż niejeden dorosły.  Powiada też, że Dill – chłopak z sąsiedztwa jest jej narzeczonym: „Lato było błyskawicznym pocałunkiem, którym Dill uszczęśliwiał mnie, kiedy Jem nie patrzył; było też tęsknotą, którą wyczuwaliśmy w sobie nawzajem. Przy nim życie było zwyczajne, bez niego – nieznośne”.

Jem również zasługuje na chwilę uwagi, choć nie wyróżnia się tak, jak jego siostra, będąca jednocześnie narratorem powieści. Jem jest przykładnym, starszym bratem. Pomaga siostrze w codziennym życiu, poucza ją, mówi co należy robić, a czego nie. I  jak to w rodzeństwie bywa – Jem potrafi się z siostrą nawet pobić, ale potem przychodzi i przeprasza. W szkole unika siostry, żeby nie wyjść na mięczaka przed kolegami z klasy, ale w domu – nie ucieka od okazywania miłości siostrze. Jem i Skaut mają różne temperamenty, ale to co ich przede wszystkim łączy, to wyżej wspomniana wrażliwość na punkcie swojej rodziny. Jedno drugiego musi czasem powstrzymywać, od rzucenia się na kogoś, jeśli ten ktoś w jakikolwiek sposób obraził ich rodzinę. Rodzina to najważniejsza rzecz na świecie dla tych dzieciaków. 

Spoiwem łączącym więzi pomiędzy Jem’em a Skautem jest ich ojciec, do którego dzieci mówią po prostu - Atticus. Atticus ciągle mówi o sobie, że jest za stary. Za stary na bieganie po boisku razem z synem, za stary na denerwowanie się z powodu ludzkiej głupoty, za stary na większość rzeczy. Nie robi właściwie w życiu nic ciekawego. Na co dzień jest prawnikiem, więc pracuje głównie w biurze. Kiedy wraca do domu zajmuje się odpowiadaniem na setki pytań ze strony potomstwa, a potem siada w swoim fotelu i zagłębia się w lekturze. „Nie spędzał wolnego czasu tak, jak czynili to ojcowie naszych szkolnych kolegów: nigdy nie polował, nie grywał w pokera, nie łowił ryb, nie pił i nie palił. Siedział w salonie i czytał”.

Wszystkie wydarzenia mające miejsce w powieści mają swoje znaczenie. Trudno jest wspomnieć też o wszystkich słowach, które są tam wypowiedziane, a które niosą w sobie ogromną dawkę bardzo prostych, ale mądrych przekazów.  Główny wątek książki sprowadza się jednakże do sprawy sądowej, w której Atticus podjął się obrony czarnoskórego Toma Robinsona. Tom Robinson został oskarżony o gwałt biednej białej dziewczyny – Mayelli Ewell. Wtenczas Atticus staje się głównym tematem rozmów w miasteczku Maycomb. Nikt nie komentuje jego postępowania w sposób pozytywny, począwszy od kolegów w szkole Jem’a i Skauta, poprzez okoliczne sąsiadki, a na rodzinie kończąc. Atticus jednak nie przejmuje się takim stanem rzeczy. To człowiek niezwykle rozumny, we wszystkim cechuje go cierpliwość, zrozumienie i zdolność współodczuwania. Jego rady  są niemalże wyjęte żywcem z poradnika dla stoików. Atticus jest tak spokojną osobą, że nic nie jest w stanie wyprowadzić go z równowagi. Dlatego też podejmuje się tak trudnego zadania, jakim jest obrona czarnego człowieka, w miasteczku na wskroś przesiąkniętym niechęcią do czarnoskórej ludności. „Ta sprawa, sprawa Toma Robinsona, jest jedną z tych, które dotykają samej głębi ludzkiego sumienia… Skaucie, nie mógłbym więcej pójść do kościoła i wychwalać Boga, gdybym nie podjął się obrony tego człowieka”.  

Wraz ze zbliżającym się terminem rozprawy, nieprzychylność mieszkańców Maycomb w stosunku do Atticusa nasila się. W pewną noc kilku mężczyzn przychodzi pod więzienie, w którym przetrzymywany jest Tom Robinson, prawdopodobnie chcąc go zastraszyć. Ale nie robią tego, ponieważ Atticus, pod osłoną nocy zakradł się pod celę Toma i pilnuje, żeby nie stała się mu żadna krzywda. Pilnuje ludzkiego honoru i prawa do wolności.

Kiedy przychodzi ów dzień procesu, cały sąd wypełniony jest ludźmi. Przyszli nie tylko czarni, optujący za niewinnością swego bliźniego, ale też znudzone damy i zwykli rezydenci, którzy pragną  ujrzeć jedynie, jak Tom Robinson trafia za kratki. No właśnie… czy z góry wiadomo jaki będzie wyrok? 

Ze strony na stronę śledzimy uważnie cały przebieg rozprawy, w której kolejne dowody oraz zeznania świadków przemawiają na korzyść Toma Robinsona. Fakty przedstawiane przez Atticusa są niepodważalne i logiczne wobec chaotycznych i niejasnych oskarżeń, które narzuca prokurator oraz poszkodowana dziewczyna. Wydaje się, że nawet obecni na sali ludzie oraz ława przysięgłych wierzy w słuszność tezy, iż oskarżony Tom Robinson nie dokonał gwałtu na białej dziewczynie. „Przede wszystkim zaś sprawa ta w ogóle nie powinna trafić do sądu. Jest tak oczywista jak kontrast bieli i czerni”. 

Ławnicy udają się na naradę. Szansą na zwycięstwo jest to, że trwa ona bardzo długo, to znaczy, że być może ławnicy nie potrafią się we wszystkim zgodzić, mają wątpliwości, a przecież zawsze czarnoskóry człowiek trafiał do więzienia niezależnie czy dopuścił się przestępstwa czy też nie… 
Po kilku godzinach sędzia odczytuje jednak werdykt: „Winny, winny, winny, winny”.

Wygrała krzywa moralność małego miasteczka. Wygrała ogólna niechęć i antypatia społeczna. Wygrało zacofane myślenie. Wygrały uprzedzenia.
Atticus nie ujawnia zewnętrznie swojego rozczarowania, ale mówi: „Odważny jest ten, kto wie, że przegra, zanim jeszcze rozpocznie walkę, lecz mimo to zaczyna i prowadzi ją do końca bez względu na wszystko”.

Życie w hrabstwie Maycomb toczy się dalej. Jednak Ewell - ojciec zgwałconej dziewczyny, domaga się odzyskania swego rzekomego honoru, którego resztki utracił podczas przesłuchania w sądzie. Zapowiada zemstę na rodzinie Finchów. Po pewnym czasie, dochodzi też wieść, że Tom Robinson umarł podczas próby ucieczki z więzienia. Ojciec Mayelli z kolei pluje w twarz Atticusowi, a kilka dni później napada w nocy na jego dzieci wracające do domu.  Ewell umiera w czasie tej nocnej przepychanki.  Natomiast Jema i Skauta ratuje z opresji Boo Radley, nagle wyłaniający swą mroczną sylwetkę z domu. 

Dlaczego zatem wszystko potoczyło się nie tak, jak byśmy chcieli…?

Odpowiedzialność za czyny, które podejmujemy w całym naszym życiu przychodzi prędzej czy później. Okazuje się, że nawet w miejscu, gdzie panują stereotypy, istnieje sprawiedliwość. Harper Lee podjęła wyczerpującą próbę uzmysłowienia amerykańskim obywatelom, jak poważny jest problem rasizmu w ich kraju. I to w sposób niezwykle przystępny, bo z punktu widzenia dziecka, które przecież nie wszystko rozumie. Jest to również historia rodziny, w której miłość, uczciwość oraz poszanowanie drugiego człowieka odgrywają nadrzędną rolę. Skaut uczy nas, że czasami lepiej jest posłuchać rady kogoś mądrzejszego, nawet jeśli nie zgadzamy się z nim. Jem to przykład wzorcowego, kochającego, ale też rozważnego brata. A Atticus? Atticus zabrał tylko i „aż” głos w obronie wartości, w które wierzył, ponieważ: jedyna rzecz, która nie podlega przegłosowaniu przez większość, to sumienie człowieka”.
„Zabić drozda” to pozycja, do której podchodziłam bardzo sceptycznie, ale tylko dlatego, że dzieła powszechnie znane i lubiane często nie wzbudzają mojego zainteresowania, gdyż niejednokrotnie bywało tak, że wielkie oczekiwania były gaszone przez słabe pióro i nieciekawą historię. A przecież o tej książce mówi się, że to klasyk, obowiązkowa lektura każdego, szanującego się czytelnika. Ja natomiast jestem zdania Mark’a Twaina, który powiadał, że klasyka, to książki, które każdy chciałby znać, a nikt nie chce czytać. Zostałam jednak miło zaskoczona.
Na początku myślałam, iż jest to zwykła powieść obyczajowa, ale jak już wspomniałam, wszystkie słowa i sytuacje z książki odnajdywały swoje późniejsze uzasadnienie bądź morał, toteż akcja rozwijała się idealnie i bez popadania w nudny dydaktyzm. A najważniejszym przesłaniem jest to, żeby nie zabić drozda: „Wolałbym, żebyś strzelał do puszek od konserw w ogrodzie, ale wiem, że ty pójdziesz polować na ptaki. Strzelaj więc sobie, ile chcesz, do sójek, jeżeli ci nie jest za trudno je trafić, tylko pamiętaj, że grzechem jest zabić drozda.(…) Drozdy nie robią nam nic złego, tworzą jedynie muzykę, która cieszy nasze uszy.”

Podsumowując, „Zabić drozda” to niesamowicie poruszająca lektura, będąca nośnikiem wielu uniwersalnych prawd i wartości jednocześnie. Odwołuje się do tego, co w życiu człowieka jest najistotniejsze. To także wewnętrzna walka w sumieniu każdego z mieszkańców Maycomb: zaufać własnemu rozsądkowi czy kierować się przestarzałymi stereotypami? Tom Robinson może i został oskarżony jako winny popełnionego czynu, ale ten jeden przypadek, który wzbudził wiele wątpliwości w głowach ławy przysięgłych, stał się malutką iskierką na drodze mozolnej pracy ku równemu traktowaniu wszystkich ludzi, niezależnie od ich koloru skóry.

Uwielbiam rzeczowe i piękne cytaty, a ta powieść obfituje w nie ponad miarę, więc na koniec dorzucę jeszcze parę słów Jem’a:

„- Ja też tak myślałem – przyznał w końcu – kiedy byłem w twoim wieku. Ale jeśli istnieje tylko jeden rodzaj ludzi, to dlaczego nie możemy żyć ze sobą w pokoju? Skoro wszyscy są tacy podobni, czemu schodzą czasem z dobrej drogi i zaczynają gardzić sobą nawzajem? Skaucie, mam wrażenie, że zaczynam coś rozumieć. Zaczynam rozumieć, dlaczego Boo Radley od tylu lat nie wychodzi z domu… To dlatego, że on  c h c e  tam zostać.”



A to checa- rzekła świeca!

  • Po napisaniu „Zabić drozda”, autorka utrzymywała, że już nigdy nie napisze żadnej książki. Jednak po 55 latach Harper Lee wydała kontynuację powieści. W wydanym oświadczeniu 88-letnia Lee napisała, że nowa powieść zatytułowana "Go Set a Watchman", w polskim tłumaczeniu „Idź, postaw wartownika”, powstała jeszcze przed "Zabić drozda". Cytowana przez "The New York Times" autorka dodaje, że nie wydała książki wcześniej, ponieważ wydawca nalegał na poprawki.

  • 9 ciekawostek na temat powieści „Zabić drozda” Harper Lee.


A Ty? Zab
ijasz czy nie zabijasz drozdy...? :)










Brak komentarzy :

Prześlij komentarz