sobota, 19 września 2015

Wieczór z Królową Polskiego Kryminału. Słodki deser czy czarna polewka?

























Do kiosku wpadłam tylko po gazetę. Haha! Marzenie ściętej głowy! 

- Ooo! Chmielewska! Prawdopodobnie jestem ostatnim człowiekiem, który nie czytał nic z jej twórczości… Ale zawsze chciałam po nią w końcu sięgnąć. Kiedyś słyszałam, że ktoś ją porównywał z Grocholą.
- Grocholą?! -Pff. Chmielewska jest lepsza, proszę pani. –odzywa się milczący dotąd sprzedawca.
- Tak? No to zobaczymy. To ja poproszę „Krokodyl z kraju Karoliny”, jakoś tak intrygująco brzmi. I okładka taka ładna…
- A gazeta?
- A nie, dziękuję, już mi nie potrzebna.


Tak  oto wpadła mi w ręce różowa okładka z zielonym pantoflem. Jednak niewątpliwie, już od pierwszej strony książki coś mnie od niej odpychało. Jakaś niewytłumaczalna, dziwna aura, którą czasem nazywam intuicją, ale zazwyczaj jej nie ufam. O Bogowie! A wystarczy czasami słuchać siebie! Wszakże styczności z autorką wcześniej nie miałam, toteż po przeczytaniu kilku stron i odłożeniu książki z powrotem na regał oraz z postępującym o niej zapomnieniem…postanowiłam dać jej drugą  szansę. 

Krokodyl z kraju Karoliny to kryminał inny niż wszystkie. Nie znajdziemy tutaj morderczych porachunków, rozlewającej i tryskającej na ściany krwi ani drogi usłanej trupami.

Poznajemy za to roztargnioną do granic możliwości Joannę, która analizuje każdą swą myśl tak dalekosiężnie i najbardziej skomplikowaną drogą, iż w pewnych momentach sama gubi się w swoich rozważaniach. Pani Joanna po prostu wyrzuca z siebie słowa niczym karabin maszynowy.
Powiedzenie, że w swym postępowaniu bywa czasem wariatką rodem z Tworek, która morderstwa nie popełniła, ale nie wiele brakuje, żeby je sobie wmówiła- nie jest absolutnie przesadą.
Na potwierdzenie mojej myśli, kilka stron dalej, znalazłam na to niezbity dowód, co mnie akurat bardzo rozśmieszyło:

„No więc bardzo dobrze! Jestem niedorozwiniętą kretynką, tępym wołem, sklerotyczką, idiotką, nie wiem, czym tam jeszcze, nic sobie nie kojarzę, nic nie wiem i o niczym nie słyszałam. W ogóle nie rozumiem, co się do mnie mówi. A teraz wobec tego trzeba sobie przemyśleć wszystkie konkrety i spróbować wyciągnąć jakieś twórcze wnioski. (…)
- Odmawiam zeznań-oświadczyłam stanowczo. - Wyszło mi, że to ja ją zamordowałam, a ty byłeś moim wspólnikiem…”

I jest jeszcze Alicja. Alicja umarła i nie żyje. Nikt nie wie jak, dlaczego, po co. Jednak komiczny język Chmielewskiej tak naprawdę nie pozostawia nam chwili do współczucia nad tą tragedią. Czytamy dalej, jakby ktoś przypalił tylko ziemniaki w garnku, a nie, że z niewyjaśnionych przyczyn umarła właśnie kobieta. Istny chaos, z którego niestety nic boskiego się nie urodziło. Wpadłam do hadesu aż po łokcie.  W owym hadesie siedzi również Diabeł- mąż Joanny. Pojęcia nie mam dlaczego akurat „Diabeł”, ale kojarzy mi się z moim psem rottweiler’em , który nosił właśnie takie imię i był super groźny :). Nasz książkowy Diabeł jest jednakże najbardziej opanowaną ze wszystkich postacią. Trzeźwo analizuje i rozsądnie postępuje- dla odmiany !

W trakcie czytania przewijają nam się także piękne, krokodyle buty, wyścigi konne w Danii, czerwone świeczki, tajemniczy kufer, ułamany rożen  oraz wiele innych rzeczy, których zagadkowa obecność rozwikłuje się w końcu książki. Ilości bohaterów i co rusz nowych poszlak dotyczących morderstwa- z pewnością nie brakuje. Można się było nawet w nich trochę pogubić, ze względu na często pojawiające się przeskoki myślowe i sytuacyjne.

Kryminał jest napisany prostym, ale zarazem bogatym językiem, ponieważ mnóstwo w nim gry słów, która sprawia, iż książkę czyta się dość lekko. Wielu czytelnikom podoba się właśnie taki zabawny i jak najbardziej oryginalny styl pisania, charakterystyczny dla Chmielewskiej.  Jak dla mnie, specyficzny humor autorki nie przypadł mi do gustu, ale zrzucam to na karb zamiłowania  do bardziej zawiłych w fabule kryminałów.

Czy wrócę do twórczości Chmielewskiej? Nie prędko, ale myślę, że kiedyś jeszcze się na nią natknę.  Wszak był to mój debiut z nią, choć tym razem zakończył się tytułową, czarną polewką .

Ulubiony cytat: „Melanż w moim umyśle doszedł do zenitu”.


 Ps. Nietuzinkowy, lecz ciekawy wywiad z Joanną Chmielewską, a właściwie- Ireną Kuhn, można obejrzeć TU, gdzie autorka opowiada o swoim trudnym szczęściu, nieudanej próbie samobójczej i wrodzonym poczuciu humoru. A to wszystko w oparach dymu, od zapalanego jeden za drugim papierosa.

Serdecznie zachęcam :)

A Ty lubisz spędzać wieczory z Królową Polskiego Kryminału? :)






Brak komentarzy :

Prześlij komentarz