piątek, 25 września 2015

Stephen King | Cztery pory roku: Jesień niewinności


Sukces autora zapisany jest już w jego nazwisku. To niezaprzeczalny król literatury grozy.

Autor powszechnie znany i lubiany. Założę się,  że wszyscy, którzy kochają książki, mieli już przyjemność go czytać, a miłośnicy kinematografii - natknąć się na filmy, których scenariusz oparty był na jego powieściach np. Lśnienie, Dzieci kukurydzy, Skazani na Shawshank, Zielona Mila.

Za nami już pierwszy dzień jesieni. Pora na długie wieczory w wygodnym fotelu, parującą herbatę i dobrą lekturę w ręku. Zatem korzystając z „jesiennych przetrwalników” postanowiłam przeczytać Cztery pory roku, które składają się właśnie z czterech opowiadań, po jednym na każdą porę. Trzy z tych powieści doczekały się ekranizacji.

Dziś, wedle pogody za oknem - „Jesień niewinności”.

sobota, 19 września 2015

Wieczór z Królową Polskiego Kryminału. Słodki deser czy czarna polewka?

























Do kiosku wpadłam tylko po gazetę. Haha! Marzenie ściętej głowy! 

- Ooo! Chmielewska! Prawdopodobnie jestem ostatnim człowiekiem, który nie czytał nic z jej twórczości… Ale zawsze chciałam po nią w końcu sięgnąć. Kiedyś słyszałam, że ktoś ją porównywał z Grocholą.
- Grocholą?! -Pff. Chmielewska jest lepsza, proszę pani. –odzywa się milczący dotąd sprzedawca.
- Tak? No to zobaczymy. To ja poproszę „Krokodyl z kraju Karoliny”, jakoś tak intrygująco brzmi. I okładka taka ładna…
- A gazeta?
- A nie, dziękuję, już mi nie potrzebna.


wtorek, 15 września 2015

Cassandra Clare i jej (nie)boskie zakończenie Darów Anioła

























„Widziałem miasto całe we krwi, z wieżami z kości i krwią płynącą ulicami jak woda”.


Cofnijmy się o 6 lat.  Był grudniowy dzień, tuż przed Bożym Narodzeniem. Nie było lekkiego, białego puszku spadającego z nieba ani żadnych słodkich bałwanków ulepionych przed domem. Z pozoru zwykły dzień. Dla mnie okazał się jednak wyjątkowy, ponieważ moja domowa biblioteczka wzbogaciła się o  „Miasto Kości”, otrzymane w prezencie. Nie miałam pojęcia, że rozpoczynam kolejną, literacką podróż, trwającą aż do dziś.


poniedziałek, 7 września 2015

Śmierć miasta, czyli "Pianista" Władysława Szpilmana

Kadr z filmu Romana Polańskiego "Pianista"

1 sierpnia 2015r., godzina 17:00. Staję na środku ulicy, wsłuchana w zewsząd dobiegające syreny alarmowe. Nie poruszam się. Próbuję nawet nie myśleć. Nie wychodzi…
Myślę o Pianiście.

Tym, który wygrał życie. W sensie dosłownym. Wygrał je na fortepianie.

Powracam myślami do tych oszczędnych w emocjach zdań.  Do prostego języka, pozbawionego zdziwienia, a przepełnionego beznadziejną nadzieją. Do życia w ”fałszywym świecie złudzeń, ograniczonym murami getta”, którego wspomnienia zostały spisane przez Władysława Szpilmana na kartach „Pianisty”.