Miejsce: Gdańsk.
Czas: Kolejny, upalny, sierpniowy dzień.
Bohaterzy: Zgrabne foczki z kijami do selfie; olbrzymie wieloryby wyrzucone przez morze; leniwe morświny na plaży.
Czas: Kolejny, upalny, sierpniowy dzień.
Bohaterzy: Zgrabne foczki z kijami do selfie; olbrzymie wieloryby wyrzucone przez morze; leniwe morświny na plaży.
Siedzę na ręczniku i zajadam się obowiązkowym gofrem. Bita
śmietana właśnie ścieka mi na nogę, a do mojej nutelli przyleciały osy. Niech sobie jedzą, na zdrowie im. Może ich
zemdli od tej słodkości i odlecą przynajmniej.
Jest cudownie, tak uważam.
Kąpiel w morzu łagodzi i uspokaja całe ciało. Znów elegancko wyciągam się na
ręczniku.
-„POOOOOOOOPCORN, KUUUUUUKURYYYYYDZA, ORZESZKI W KARMELUUUUU!”
-„NAWET PAPIEŻ W WATYKANIE JADA POPCORN NA ŚNIADANIE!”
Tak i pewnie kupuje ten gotowy, co się
wkłada do mikrofali, a po 3 minutach popcorn jak ta lala.
Słońce praży dalej.
puk, stuk, puk, stuk, puk, stuk.
PUK, PUK, PUK !!!
-Baśka! Weź no, przytrzymaj mi ten kołek tam, bo nie mogę tego wbić, do ciężkiej
cholery!
Obok mnie coś wyrosło. „Mur?”- myślę i zadzieram głowę, żeby coś zobaczyć.
Mur okazał się być faktycznie murem. Ma kilka kołków i pomiędzy nimi materiał w rozkoszne kwiatuszki, morskie fale, pirackie
stateczki. Całość ustrojstwa wbita w piasek tak, że morza nie dojrzysz. Ale za
to jaka prywatność! Moje 5 metrów kwadratowych plaży tylko dla siebie! I wiać
mi już nie będzie, bo przecież mam takie gruuube mury. I nikt mnie podglądać
nie będzie.
Jeszcze tylko parasolka do kompletu i można odpoczywać.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz