poniedziałek, 7 września 2015

Śmierć miasta, czyli "Pianista" Władysława Szpilmana

Kadr z filmu Romana Polańskiego "Pianista"

1 sierpnia 2015r., godzina 17:00. Staję na środku ulicy, wsłuchana w zewsząd dobiegające syreny alarmowe. Nie poruszam się. Próbuję nawet nie myśleć. Nie wychodzi…
Myślę o Pianiście.

Tym, który wygrał życie. W sensie dosłownym. Wygrał je na fortepianie.

Powracam myślami do tych oszczędnych w emocjach zdań.  Do prostego języka, pozbawionego zdziwienia, a przepełnionego beznadziejną nadzieją. Do życia w ”fałszywym świecie złudzeń, ograniczonym murami getta”, którego wspomnienia zostały spisane przez Władysława Szpilmana na kartach „Pianisty”.

Wojna!
Czy aby na pewno wybuchła…? Pani w sklepie zakleja szyby kawałkami papieru, aby  nie wypadły, gdy dojdzie do bombardowania. Gazeciarz sprzedaje specjalne wydania gazet. Na ulicach trwa ożywiony, zwyczajny ruch. „Nie wyczuwało się żadnej paniki. Nastroje wahały się pomiędzy zaciekawieniem, co z tego wszystkiego wyniknie, a zdziwieniem, że sprawy przybrały taki właśnie obrót”.

Radość spokoju trwała jednak krótko.

To już nie były żarty. Warszawa, niegdyś tak elegancka, staje w ogniu. Eksplodujące pociski usiały niebo miasta białymi obłoczkami. Gruzy budynków zasłoniły ulice. Leżące zwłoki ludzi uniemożliwiły swobodne przechodzenie. Zapach ich rozkładających się ciał natrętnie gryzł w  nozdrza.


Getto
Pierwsze, nieudolne łapanki i zarządzenia Niemców zaczęły z czasem przybierać poważniejsze formy. Nakazano Żydom zaopatrzyć się w białe opaski z naszytą na nich gwiazdą Dawida: „Przekreślano tym samym kilkaset lat postępu ludzkiego humanizmu, który zastąpiono metodami ciemnego średniowiecza”.
Mury warszawskiego getta zamknięto 15 listopada i bramy tej nie wolno było nikomu przekroczyć.

Danse macabre
Znudzeni niemieccy wartownicy szukają rozrywki.  Zatem tańce!  Muzykanci i inni- chodźcie no tutaj! Ludzie chudzi, grubi, starsi i pokurczeni- dobierzcie się w pary. Zaczynamy taniec śmierci.

Każdy orze, jak może
Handlowano wszystkim. Szmatami, ciastami, książkami i złotem. Popołudniowe godziny sprzyjały szmuglowi. Przekupieni i zmęczeni całodziennym patrolowaniem wartownicy „tracili” nagle wzrok i przez mur przerzucano worki oraz paczki z darami, głównie od Polaków.

Życie nowoczesne
Codzienną dostawę towaru można było ujrzeć w „Nowoczesnej”. To do tej restauracji przychodziły te świeżo obwieszone złotem, bogate osobistości: „Tam też straciłem dwa złudzenia: jedno- o powszechnie panującej solidarności, i drugie- o muzykalności Żydów”.

Brud, smród i ubóstwo
Wybucha epidemia tyfusu. Dr. Weigl, który przychodzi z pomocą szczepionki na szerzącą się w getcie chorobę- zostaje zabity. 
-Zobaczy pan, pewnego pięknego dnia wszystko to się skończy, bo…- bo to nie ma przecież żadnego sensu.

Widok zwłok na ulicach staje się codziennością. Trzeba tylko uważać, żeby się nie potknąć o nie.
Do mieszczącego 42 osoby wagonu pociągowego upchano 200 ludzi, głównie Żydów. Pomnóżmy to przez ilość wagonów.
Taki morderczy kurs pociągu z matkami, mężami, czyimiś dziadkami i babciami,  kończył się w Treblince , gdzie: „wypróbowano na nich skuteczność świeżo wybudowanych komór gazowych i pieców krematoryjnych”.

To ona  umiera ostatnia. Nadzieja.
Rubinsztajn wesoło biegnie przez ulicę, wywijając laską na prawo i lewo. Nie wiadomo czy zwariował czy humorem dodaje sobie otuchy.
Korczak odważnie chwyta za dziecięce rączki i wszyscy udają się na…

Umschlagplatz
Wydawałoby się, że stąd już nie ma odwrotu. Umierasz na miejscu bądź wywożą cię dalej i umierasz po prostu później. Szpilmanowi udaje się mimo wszystko uciec. Jego rodzinie jednak nie. Pożegnali się ostatnim, wspólnym posiłkiem. Jednym cukierkiem pokrojonym na sześć części. 

Numerki na życie
Wysiedlanie Żydów nabiera tempa.  Gmina ma prawo zatrzymać pięć tysięcy osób spośród swoich pracowników. Numerek życia znów trafia do Szpilmana.
Pytanie tylko... na jak długo?

Chcę żyć
Utrata rodziny. Likwidacja getta. Rozbieranie jego murów. Skrajne głodowanie. Ukrywanie się w różnych miejscach. Strach o każdy dzień życia. Władysław Szpilman przeszedł przez to wszystko. Czasem wielokrotnie.
Myślał, że już nie żyje, ponieważ leżał w zadymionym i zaczadzonym poddaszu płonącego budynku, zażywszy garść środków nasennych. Jednak znów się obudził.
„Pierwszym moim uczuciem nie było rozczarowanie, że nie umarłem, lecz radość, że żyję. Odczuwałem niepohamowaną, zwierzęcą wręcz chęć życia za wszelką cenę”.

Nokturn cis-moll
- Niech pan ze mną robi, co chce. Ja się stąd nie ruszę.
- Nie mam zamiaru robić panu nic złego-oficer wzruszył ramionami.- Kim pan jest?
- Jestem pianistą.
- Niech pan pójdzie ze mną. (…) –Niech pan coś zagra.

Tak oto Władysław Szpilman wygrał życie.
„Jako młody człowiek studiowałem dwa lata muzykę w Berlinie. Nie mogę zrozumieć, co stało się z tymi Niemcami…byli przecież zawsze taaacy muzykalni!”

Syreny ustały. Mój natłok myśli również. Wyciszam w głowie przeczytane wspomnienia. Idę dalej. Trzeba żyć.








1 komentarz :

  1. Przegenialna książka. Piękna, poruszająca, niesamowita. Czytałam 50 razy i nadal nie umiem do końca wyrazić myśli.

    OdpowiedzUsuń